~Yuki~
Stwierdziłam,
że nie powinnam już dłużej ukrywać tego przed nim. Ból w mojej głowie nasilał
się, następnie zaczęłam odczuwać bóle w klatce piersiowej. Były one nie do
wytrzymania. Złapałam się za koszulkę w miejscu gdzie odczuwałam największy
ból.
-Jestem
Jinchuurikim- powiedziałam z ledwością.
Ból w klatce piersiowej nasilał się. Poczułam
w ustach krew, po chwili zaczęłam się nią dławić. Pochyliłam się do przodu i
zaczęłam wypluwać szkarłatną ciecz. W mojej głowie pojawiły się szepty, które z
każdą chwilą narastały, w końcu przerodziły się krzyki. Jedno słowo cały czas
się powtarzało, które miało ogromny wpływ na moją psychikę. „Zabij!”, „Zabij ich wszystkich!”.
-Nie!
Przestań! – Krzyknęłam.
Wyplułam
sporą ilość krwi. Itachi złapał mnie za ramiona i potrząsnął. Przez głosy w
mojej głowie, nie wiedziałam co do mnie mówi. Nagle straciłam wszystkie siły.
Skierowałam swój wzrok na niebo. Wyładowania atmosferyczne były niesamowite.
Moje powieki poszerzyły się gwałtownie. Spojrzałam na ciemnowłosego.
-Uciekaj!-
powiedziałam i wyplułam ponownie juchę.
-Zwariowałaś!?
– powiedział.
Odepchnęłam
go od siebie resztkami sił. Po sekundzie uderzył we mnie piorun. Krzyknęłam z
bólu. Mimo że jestem użytkowniczką Raitonu, czułam niewyobrażalny ból. Wygięłam
się w stronę nieba i zacisnęłam zęby. Upadłam na ziemie. Nie potrafiłam się
ruszyć. Obok mnie pojawiła się Yuu. Pomimo że jest duchem, zachowywała się jak
zwyczajna dziewczyna. Dnia kiedy umarła, została naznaczona pewną pieczęcią,
która nie pozwala jej odejść. Dokładnie to ja ją zabiłam. Zostałam porwana w
grę Orochimaru.
-Uciekajcie
… On … nadchodzi… - wymamrotałam- Itachi, przepraszam.
Rozległ
się śmiech wężowatego. Spojrzałam na niego i przygryzłam wargę. Ten cieszył się
w najlepsze. Moje powieki stawały się coraz cięższe, aż w końcu się zamknęły.
***
Moim
oczom ukazało się owalne, białe pomieszczenie. Cała ta biel raziła moje oczy.
Przetarłam sobie twarz. Stąd ni zowąd,
wyczułam czyjąś obecność za moimi plecami. Wstałam z ziemi i stanęłam
twarzą w twarz z osobnikiem. Moje oczy otwarły się szeroko. Wpatrywałam się w
mężczyznę z niedowierzaniem. Te blond włosy, te niebieskie oczy, ten uśmiech.
To było niemożliwe.
-Miniato-san!-
krzyknęłam i rzuciłam się mu na szyję.
-Yo,
Yukiś! – powiedział i uściskał mnie.
-Co
ty tu robisz?!- zapytałam zdziwiona.
-Ja
umieściłem w tobie Kirę. Moja postać, to moja chakra, którą użyłem żeby
zapieczętować demona – wyjaśnił.
-Rozumiem.
I tak się cieszę że cię widzę. – powiedziałam.
-Też
się cieszę z tego powodu. Ale nie cieszę się, że się poddałaś.
-Orochimaru,
nienawidzę go – przygryzłam wargę.
-Musisz
coś zrozumieć- spojrzał na mnie poważnie- Sarutobi, bardzo cię kocha. Bolało
fakt, że nikt w ciebie nie wierzył i nie chciał się z tobą zaprzyjaźnić. Dlatego trafiłaś do jednej drużyny
z Itachim. Trzeci wierzył, że staniecie się przyjaciółmi. Że pokaże ci inny
świat. I tak się stało. Przez czas, nie wiedzieliście jak blisko jesteście.
Zmieniłaś się. Od momentu przyłączenia się do ANBU, byłaś cały czas kierowana
przez starszyznę. – powiedział i nagle zesmutniał.
-Nie
to niemożliwe! Postępowałam według własnej woli! – krzyknęłam.
-Kontrolowali
cię podświadomie. Myślałaś że postępujesz według własnej woli, lecz oni
podejmowali za ciebie decyzję. Jedyne co zrobiłaś z własnej woli, to uczucie
jakim darzysz Itachiego. Wiem o tym, dobrze.
-To
niemożliwe! – krzyknęłam i złapałam się za głowę.
Poczułam
na sobie gorąco, jakbym się paliła. Poczułam jak z mojego lewego oka coś
spływa. Przetarłam dłonią pod okiem. Ono krwawiło, a część mojej skóry zaczęła
się zmieniać w czerwoną. Patrzałam z ogromnym zdziwieniem na to co się ze mną
dzieje.
-Wujku!-
krzyknęłam.
-Musi
się pośpieszyć – mruknął.
-Kto!
-Twój
brat - stwierdził.
-Brat?
To niemożliwe!- krzyknęłam.
Dopiero
teraz do mnie dotarło że byłam oszukiwana przez tyle lat. Moje oczy zeszkliły
się, a następnie po moich policzkach spłynęły słone łzy.
-Co
się z nim stało?- zapytałam.
-Znikną
zaraz po zapieczętowaniu w tobie Bijuu. Powiedział że chce się stać silniejszy.
Dla ciebie, aby cię chronić.
-Ile
miał lat?
-Dziewięć
–rzekł.
-Muszę
go odnaleźć.
-Nie
musisz, sam cie znajdzie.
-To
mam siedzieć teraz bezczynnie!? – poirytowałam się.
-Przyznaj,
warto popełnić przestępstwo z lojalności i zdradzić swoją miłość? Bać się całe
życie? Cierpieć wiecznie? Żyć oszukiwaną?! – jego ton głosu się zmienił.
-Masz
rację, byłam ślepa. Jednak zmienię wszystko! Zobaczysz.
-Mam
prośbę- uśmiechnął się – zajmiesz się moim synkiem Naruto?
-Oczywiście.
Nagle
wyczułam niewiarygodną nienawiść. Pomieszczenie zmieniło się. Znajdowaliśmy się
w lochach. Usłyszałam stąpanie i odwróciłam się w ich stronę. Stałam, oko w oko
z demonem. Zmarszczyłam brwi.
-Szukałem
cię – powiedział.
Demon
wyglądał prawie jak człowiek, tylko miał ciemniejszą karnację, rogi i ogromne,
czarne skrzydła. Na jego twarzy widniał perfidny uśmieszek.
-Dlaczego
to zrobiłeś?! – krzyknęłam.
-Chciałaś
go zabić. Cały czas myślałaś o zemście, teraz czas aby tego dokonać. Staniesz
się maszyną do zabijania.
Spojrzałam
na Miniato. Był spokojny i opanowany. Ja natomiast straciłam panowanie nad
emocjami.
-Yuki,
nie daj się mu prowokować – stwierdził.
Wzięłam
głęboki oddech i stanęłam prosto. Oczyściłam swój umysł ze wszystkich
niepotrzebnych myśli. Zrozumiałam co jest ważne.
-Boisz
się. Wiem to.
-Owszem
boję się, lecz jednak powiem ci coś co zrozumiałam. Odwaga to panowanie nad
strachem, a nie brak strachu – powiedziałam spokojnie.
-Niemożliwe!
Uso! – zezłościł się.
Zapadła
chwila milczenia. Stałam pewna siebie i poważna. Wpatrywałam się w zdenerwowane
oczy Shikiego. Czekałam co się dalej stanie. Byłam gotowa na jego atak jak i
kolejne kpiny, czy śmiech.
~Itachi~
Nie
wiedziałem czy ona umarła. Nie rozumiałem nic co sie teraz dzieje. Orochimaru
stał z boku i przyglądał się z tym wrednym uśmieszkiem. Ona miała w sobie go
cały ten czas, a ja nic nie zauważyłem. Spojrzałem na ducha Kunoichi. Po jej
policzkach spłynęły łzy.
-Uciekaj
stąd Itachi-kun! – krzyknęła.
Spojrzałem
na Yuki, jej powieki otwarły się. Jednak nie miała tych swoich błękitnych
tęczówek, jej oczy zmieniły się na czerwone. Wydała z siebie przerażający ryk.
Straciła panowanie nad nim. Jej karnacja się zmieniła, włosy wydłużyły się.
Następnie jej sylwetka się zmieniła. Wyrosły jej ciemno czerwone rogi i czarne
skrzydła. To już nie była ona. Bijuu przejął jej ciało. Jeśli przegra walcząc w
swoim umyśle, stracę ją. A przecież nie zdążyłem jej powiedzieć, że zależy mi
na niej.
-O,
jak dobrze być znowu w świecie żywych – wypowiedział demon, który przejął ciało
ciemnowłosej.
-Itachi
uciekaj on cie zabije!- krzyknęła szarooka.
-Bez
Yuki nie odejdę!- krzyknąłem.
Nagle
demon wbił w ciało dziewczyny swoją prawą dłoń. Nie mogłem uwierzyć że Surebu
czuje ból. Wypluła ogromną ilość krwi. Bijuu wyciągnął swoją dłoń i ruszył w
stronę Orochimaru. Zaczął z nim walczyć. Ich szybkość była niesamowita.
Oczywiście wiedziałem, że wężowaty był szybki, ale teraz nawet nie widziałem
jego ruchów. Orochimaru został odepchnięty na dosyć sporą odległość. Moje
spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem demona. Sam nie wiem czy go nienawidzę,
czy coś się zmieniło z moim uczuciem względem Yuki. Nim się spostrzegłem, Kira
wykonał kilka pieczęci. Oberwałem z dosyć silnego Jutsu Suitonu. Złamałem kilka
drzew i walnąłem z hukiem o jedno z większych. Upadłem na ziemie i wyplułem
stróżkę krwi. Przetarłem wierzchem dłoni usta, po czym podniosłem swój wzrok na
zbliżającego się demona. Nagły gwizd sprawił, że Kira odwrócił się do plecami, w
ten sposób ukazał mi swoje skrzydła w pełnej okazałości. Podniosłem się z
ziemi. Kątem oka dostrzegłem jasno niebieskiego węża. Nie wyglądał jak ten od
Orochimaru. Jednak zwierze szybko uciekło. Podeszłem bliżej polany na której
stał demon i jakiś mężczyzna w płaszczu. Dziwiło mnie, że w ogóle nie zwracali
na mnie uwagę. Nagle mężczyzna ściągnął swój płaszcz i stanął gotowy do walki. Wyglądał
trochę jak męska wersja Yuki. Taki sam odcień włosów i oczu, nawet podobne rysy
twarzy. Mężczyzna był bardzo umięśniony i poważny. Ni stąd, ni zowąd z
przeciwnej strony polany wyskoczyła fioletowłosa Kunoichi. Była nią Natsu,
członkini Akatsuki. Nie sądziłem, że wplącze się w wir walki między demonem a
nieznajomym, ale kobiety są nieprzewidywalne.
-Gdzie
jest Yuki! – krzyknęła.
-Nic
nie wiem, o żadnej dziewczynie o tym imieniu – wzruszył ramionami Kira.
-To
nie prawda. Natsu ten demon to Yuki – stwierdziłem wychodząc z cienia.
-Itachi,
o czym ty mówisz? To nie możliwe! – zdziwiła się.
-Yuki
jest . Teraz straciła kontrolę -
dopowiedziałem.
-Dobra,
dobra. Skłamałem. Jestem Bijuu. Pasuje? – stwierdził.
-Co
musimy zrobić, aby powróciła do swojej postaci? – zapytała mnie.
-Nie
wiem, ale …
Nie
było dane mi dokończyć. Demon użył Jutsu Raitonu i rozdzielił nas. Wiem tylko,
że ktoś uratował Kunoichi Suny przed groźnym uderzeniem. Wycofałem się na
odpowiedni odcinek i spojrzałem na ziemię. Zaczęła obumierać, pewnie przez
energię Bijuu. Nie zauważyłem nawet, kiedy pojawił się za mną Kira. Jego ataki
były niezwykle szybkie, jednak mnie udawało się przed nimi jak i samemu wyprowadzać ciosy. Kolejny raz
dostrzegłem niebieskiego węża. Uciekł gdzieś w zarośla, a po chwili wyłonił się
dużo większy. Pochłonął on mojego
przeciwnika i spojrzał na mnie. Wyraźnie czułem, że nie chciał zrobić mi
krzywdy. Zza zwierzęci wyłonił się ciemnowłosy mężczyzna. Był smutny i
przybity.
-Kim
jesteś? – zapytałem.
-Hiroshi
Ishi – powiedział luźno.
-Ishi?
Czekaj ty chyba nie – przerwałem.
-Tak
jestem starszym bratem Yuki. I tylko ja mogę ją uratować.
-Dlaczego
tylko ty? – zdziwiłem się.
-Znam
pieczęć jaką jest wieziony demon i wiem jak jej pomóc w opanowani jego mocy.
Trenowałem przez prawie siedemnaście lat, abym zdołał jej pomóc – powiedział.
Zdziwiło
mnie jego wypowiedzenie. Widać było po nim, że był starszy od niej i naprawdę
byli podobni. Wziąłem się w garść, żeby coś powiedzieć, ale w momencie jak
tylko otwarłem usta wąż wybuchnął i splamił mnie swoją krwią. Stwierdziłem, że
nie mamy wystarczająco czasu na poduchy i musiałam jak najszybciej znaleźć
Natsu i tego mężczyznę, który zniknął mi z oczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz