Stałem na przeciwko obkolczykowanego a
do tego rudowłosego mężczyzny. Każdy sobie zdaję już sprawę z faktu, iż to nikt
inny jak nasz "kochany" lider Akatsuki. Sprawdzał raport z ostatniej
misji, którą wykonałem po raz pierwszy z Orochimaru. Oczy Paina niczego nie
wyrażały, tak jakby tkliła się w nich obojętność. Wpatrywałem się w niego, w
milczeniu. Doskonale sobie zdawałem sprawę, że nie powinienem zaczynać rozmowy. Skierowałem wzrok w przeciwną stronę. Nagle drzwi do
pomieszczenia otwarły się z impetem. Do pomieszczenia wparował lalkarz i
wężowaty. Lekko podskoczyłem, kiedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się nagle,
uderzyły w ścianę, przez co odpadło trochę tynku.
-Yuki zniknęła! Nikt jej nie widział od
przedwczorajszego ranka!- powiedział czerwonowłosy.
Wzdrygnąłem się.
-To nie dobrze. Jest członkinią
organizacji, powinna była coś powiedzieć. – powiedział ciemnowłosy.
-Natsu nic nie wie? –zapytał się
rudzielec.
-Nic.
-Itachi. – skierował swój wzrok na mnie
– Znasz ją doskonale. Wiesz gdzie może być? – zapytał.
-Mam pewne sugestie. – odpowiedziałem.
-Weźcie ze sobą Deidare i Natsu, i
ruszajcie.
-Dobrze.- Odpowiedziałem.
Już po chwili znajdowałem się na
korytarzu kierując się do wyjścia. Było tylko jedno
miejsce gdzie mogła się podziewać ciemnowłosa. Nie czekałem na resztę tylko
zacząłem przemierzać las w kierunku Konohy. Kilka kilometrów za przełączą, w
dosyć gęstym lesie znajdowało się coś, co ciemnowłosa starała się ukryć. Jest
już z pewnością na miejscu i tylko czeka na rozwój wydarzeń. Przebrnąłem już
przez spory odcinek lasu. Otoczenie zdawało się być jednakowe. Ciągle
rozprzestrzeniała się ta sama fauna i flora, jakby ktoś stworzył tutaj
pieprzony labirynt w którym błądzisz w kółko. Zatrzymałem się na moment, żeby
dokładnie przypomnieć sobie gdzie znajduje się owe miejsce. Zbliżało się
południe. Na horyzoncie było widać ciemne chmury, pomimo tak pięknie błękitnego
nieba. Wiązało się to z faktem, że za jakiś czas rozpęta się burza, a szare
chmury odbiorą światu radosny wygląd. Zbliżała się burza tak jak tamtego dnia.
Dnia, którego Yuki zabiła swoją najlepszą przyjaciółkę. Spojrzałem przed siebie
i ruszyłem. Spieszyłem się. W normalnym tempie droga do tego miejsca zajmuje
prawie dwa dni, jednak jeśli zwiększy się szybkość, kilka godzin.
Przerażające dźwięki eksplozji i
łamanych drzew, dotarły do mojej głowy. Dobiegały z miejsca, do którego obecnie
się kierowałem. Szczerzę sądzę że, nikt nie powinien dotrzeć tam przede mną.
Wyruszyłem z kryjówki jako pierwszy, zostawiając resztę za sobą daleko. Chyba
że, ktoś przewidział rozwój tego wypadku. Orochimaru – to jedyna osoba, której
zależało na dziewczynie w tej organizacji. Przyśpieszyłem tempa. Odgłosy
stawały się coraz głośniejsze. Sytuację utrudniała panująca burza. Zatrzymałem
się na jednym z niewielu ocalałych drzew. Z tego miejsca miałem doskonały
podgląd sytuacji. Tak jak się spodziewałem, Orochimaru dotarł na miejsce przede
mną. Błękitnooka nienawidziła wężowatego już od ładnych kilku lat. Sam też nie
odczuwałem do niego sympatii. Znam Yuki dokładnie od incydentu z byłym uczniem
Trzeciego Hokage, wiedziałem doskonale o jej snach pokazujących przeszłość. Źle
odbija się jej to na zdrowiu. Wężowaty świetnie się bawił, denerwując dziewczynę.
Ona była zbyt rozkojarzona żeby zrozumieć że, walka do niczego nie doprowadzi.
Znalazłem się między nimi, zatrzymując ataki obu stron. Oboje odskoczyli i
rozluźnili się.
-Yuki – zacząłem- ruszasz ze mną do
lidera w tej chwili.- powiedziałem głosem nie tolerującym sprzeciwu.
-Nie mogę, sam wiesz dlaczego. –
odpowiedział spoglądając w stronę nagrobka, który znajdował się pod większą
skałą.
-Jednak musisz się ze mną udać.-
powtórzyłem.
-Nie, przekaż liderowi że wrócę za kilka
godzin.- powiedziała.
Rozległ się śmiech wężowatego. Oboje
zwróciliśmy na niego uwagę. Zauważyłem że Yuki nie potrafi już wytrzymać z tym
osobnikiem.
-Taki wielki Uchiha, a pozwala żeby
jakaś dziewczynka mu pyskowała. – powiedział wężowaty.
-Orochimaru, zamknij się- powiedziałem
spokojnie.
-Dlaczego, panie Uchiha? – roześmiał się
jeszcze bardziej.
Ciemnowłosa ponownie dobyła katany.
Zacisnęła ręce na fioletowej rękojeści katany i postawiła stopę w kierunku
przeciwnika. Złapałem ją za rękę i
pokręciłem przecząco głową. Zamknąłem oczy i zacząłem się zastanawiać.
-Czyżbyś zapomniał o Yuu?- szepnęła.
Otwarłem gwałtownie oczy i spojrzałem w
jej oczy. Tępawo wpatrywała się w nagrobek.
-Nie…- zacząłem jednak nie było dane mi
dokończyć.
-Chodzi wam o tą zwykłą niewolnicę?!
Klan Surebu nie powinien w ogóle powstać! – rozległ się głos wężowatego.
-Zamknij się! – wycedziła Yuki przez
zaciśnięte zęby.
Ciemnowłosa ominęła mnie, z niezwykłą
szybkością i ruszyła w stronę mężczyzny. Kiedy Yuki jest spokojna jest
niepokonana, ale jeśli jest zdenerwowana traci kontrolę nad sobą. Jej osobowość
podczas walki jest trochę dziwna. Jakby ograniczała się. Spojrzałem w jej oczy,
aktywowała Kekkei Genkai. Migało w nich coś jeszcze mroczniejszego. Zatrzymała
katanę przy szyi Orochimaru. Zapadła cisza. Przestrzeń między mężczyzną a
ostrzem dzieliły minimetry. Czy to możliwe aby Yuki się zawahała? Przyjrzałem
się bliżej. Dostrzegłem że dłonie dziewczyny zaczęły drżeć. Poczułem na swoich
plecach czyjeś spojrzenie. Odwróciłem się lekko. Przez moment nie potrafiłem
wydusić z siebie ani jednego słowa. To co zobaczyłem wprawiło mnie w
zakłopotanie. Przy nagrobku należącym do Yuu, mojej i Ishi przyjaciółki,
siedziała właśnie ona. Teraz wiem dlaczego nie posunęła się dalej. Po prostu ją
wyczuła.
-Zemsta?- rozległ się cichy głos
blondynki.
Ciemnowłosa prychnęła.
-Akatsuki?- zapytała ponownie.
-Wybacz, ale nie potrafiłem jej powstrzymać.-
powiedziałem i spuściłem głowę.
-Yuki jest uparta i nie przewidywalna.
Więc rozumiem. – na twarzy ducha zmarłej Kunoichi sprzed dwóch lat, pojawił się
uśmiech. – Rozumiem nawet że dołączyliście do tej organizacji.
-Sumimasen, Yuu. Nie potrafię tego
kontrolować. – powiedziała błękitnooka.
Fioletowa rękojeść katany upadła na
ziemie, a następnie ostrze. Yuki złapała się za głowę i upadła na kolana.
Podbiegłem do niej i potrząsnąłem ją.
-Tobie mogłam powiedzieć.- mruknęła.
-O czym?! – krzyknąłem do niej.
Jej usta wypowiedziały dosyć trudne
słowa. Odbiły się echem w mojej głowie. Moje powieki otwarły się gwałtownie.
Ciemnowłosa posmutniała i spuściła głowę. W tym czasie blondynka podeszła do
nas i kucnęła obok. Ona również była smutna. Przygryzłem z nerwów wargę.
Pierwszy raz pokazałem że się denerwuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz