-Zrozumiałaś? -Powiedział czerwonowłosy.
-Hai, Sasori-sama! -Przytaknęła.
Mężczyzna schował sie w większej
marionetce. Wyglądała na bardzo rzeczywistą, każda części była idealnie
wykonana i można było go pomylić z człowiekiem. Głos Mistrza Sasoriego zmienił
się. Był dużo niższy i trochę upiorny. Dziewczyna ściągnęła swój płaszcz
odsłaniając ubranie. Czarna bluzka z długim rękawem. Z tylu widniał znak klanu Ishi.
Na swój sposób znak przypominał skrzydło. Jednak nie ptaka, raczej anioła. Z
okrągłym zakończeniem trzeciego skrzydła. Czerne krótkie spodenki. Na prawej
nodze znajdowało sie pudełeczko z Kunai i Shurikenami. Na pasie znajdowała sie
katana. Czarna, cieka i długa. Wyciągnęła miecz prezentując ostrze baz
najmniejszej skazy. Ostatnio użyła ostrza kilka nocy temu. W walce z Itachim. Minęło
prawie 5 dni od tego wydarzenia. W ostrzu odbijały sie błękitne oczy Yuki. Przystawiła
sobie je delikatnie do czoła i zamknęła oczy. Wzięła głęboki oddech i otwarła
oczy. Niebo zmieniło swoja barwę na krwista czerwień. Tej nocy ma się odbyć rzeź.
Zgodnie z planem, Sasori miał odwrócić uwagę
ludzi znajdujących sie w świątyni. Miał ruszyć od tylnej części. Zadaniem dziewczyny
było przemknąć sie do miejsca gdzie znajdował się zwój. Gdyby ktokolwiek stanął
jej na drodze miała go wyeliminować. Zapadł juz mrok. Błękitnooka wchodziła po wielkich
schodach prowadzących na górę. Zaczęła słyszeć
krzyki i jęki. Nie przejmowała się tym, szła dalej przed siebie. Wszyscy ludzie
uciekali. Zwyczajni ludzie. Przez moment zastanowiła sie gdzie może znajdować się
ten zwój. Zaczepiła jednego człowieka.
-Gdzie jest kapłan?- zapytała.
-W głównej świątyni! -wrzasnął mężczyzna
i uciekł.
Ciemnowłosa przedostała się dachami do głównej
świątyni. Nie wiedziała w jaki sposób Mistrz Sasori odwraca uwagę ludzi. Zeskoczyła
tuż obok ostatniej budowli. Była największa ze wszystkich. Powoli weszła do środka
i schowała sie w cieniu. Przy ołtarzu znajdował sie starszy mężczyzna. Modlił się.
Yuki przemknęła się powoli bliżej starca. Shinjitsu
- mruknęła. Usłyszała tysiąc nie ważnych rzeczy. W końcu natrafiła na tą jedną.
Właśnie o tę o którą chodziło. Trochę dziwne miejsce na zwój, ale to było nie
istotne. Wyciągnęła katanę i poderznęła Kaplanowi gardło. Stało sie to tak szybko
ze starzec nawet nie drgnął. Nie poczuł nawet zimnego ostrza. Mężczyzna upadł bezwładnie
na ziemie i zaczął się wykrwawiać. Zwój znajdował się w paszczy głównej rzeźby.
A ową rzeźbą był smok. Zjawiła sie przy nim w sekundę. Tylko spojrzała na niego
i widziała położenie zwoju. Znajdował sie pod jego językiem. Wyciągnęła go i schowała
pod bluzę. Zadanie wykonane - pomyślała.
-Co do cholery wyprawiasz?! -wrzasnął ktoś
zza placów dziewczyny.
Dookoła Kunoichi znalazło sie wiele mnichów.
Gotowych do walki. Rzuciło się na dziewczynę. Yuki uśmiechnęła sie wrednie i wyszeptała
"Raiton". W mniej niż sekundę
poderżnęła wszystkim gardła. Jej szybkość prawie dorównywała 4 Hokage. Miniato.
Krew trysnęła z szyi mężczyzn i opadli bezwładnie na ziemie. Ze wszystkich ciał
zaczęła wypływać krew. Ciemnowłosa spojrzała na nich pod innym katem i przymknęła
oczy. Usłyszała za sobą czyjeś stąpanie. Mistrz Sasori pojawił się w swojej
marionetce. Jego głos trochę przeraził dziewczynę. Jednak ona była całkiem
poważna. Nie obchodziło ją, w jaki sposób Sasori odwrócił ich uwagę.
-Zwijamy się. Nie długo zjawia się tu Shinobi.
–powiedział.
-Hai, Sasori-sama!
Oboje zniknęli. Znaleźli sie w lesie.
Dokładnie w miejscu gdzie rozmawiali o planie. Yuki założyła swój plecak a
następnie płaszcz i kaptur. Spojrzenie mężczyzny w marionetce było poważne i
pewne siebie.
-Wykonałaś zadnie, nieprawdaż. –stwierdził.
-Wykonałaś zadnie, nieprawdaż. –stwierdził.
-Hai.- sięgnęła pod bluzę i wyciągnęła
zwój.
-Doskonale. -mruknął- Nie zawahałaś sie
zabić. Naprawdę jesteś doskonała Kunoichi jak na twój wiek.
-Dziękuje. To ważne dla mnie usłyszeć
cos takiego od pana. -skłoniła sie lekko.
-Wystarczy. Wyruszamy. Mamy dwa dni żeby
dostać sie do miejsca spotkania.
-Znając życie będą tam wszyscy
członkowie organizacji.
-Tak. Tylko uważaj na Hidana. Jest
porywczy i zaborczy.
-Zrozumiałam.
-Zatrzymamy sie dopiero w "Mieście Wilków".
Każdy potrzebuje odpocząć.
-Dobrze.
Ruszyli w jednym kierunku. Szli powoli, gdyż Sasori w marionetce poruszał sie nie za szybko. Wioska Wilków znajduje sie na ziemi niczyjej. Grasuje tam wielu kryminalistów. Kage pozwalają im mieszkać w takiej dziurze. Jednak coraz częściej stamtąd pochodzą najemnicy. Niebo zaczęło sie rozjaśniać. Świtało. Ciemnowłosa nie czuła zmęczenia. Do wioski prowadziła prosta droga. W głowie brązowookiego znajdowało sie kilka pytań do dziewczyny. Jednak powstrzymał sie od nich. Yuki odezwała sie nagle co zdziwiło i mężczyznę oraz ja samą.
-Orochimaru należy do organizacji, prawda? -zatrzymała się.
Ruszyli w jednym kierunku. Szli powoli, gdyż Sasori w marionetce poruszał sie nie za szybko. Wioska Wilków znajduje sie na ziemi niczyjej. Grasuje tam wielu kryminalistów. Kage pozwalają im mieszkać w takiej dziurze. Jednak coraz częściej stamtąd pochodzą najemnicy. Niebo zaczęło sie rozjaśniać. Świtało. Ciemnowłosa nie czuła zmęczenia. Do wioski prowadziła prosta droga. W głowie brązowookiego znajdowało sie kilka pytań do dziewczyny. Jednak powstrzymał sie od nich. Yuki odezwała sie nagle co zdziwiło i mężczyznę oraz ja samą.
-Orochimaru należy do organizacji, prawda? -zatrzymała się.
-Tak. Jest on nie do wytrzymania.- powiedział
Sasori.
-Nie cierpię węży. -mruknęła niechętnie.
-Jednak cos czuje ze długo nie zabawi.- oznajmił.
-Rozumiem.
-Iku zo. - powiedział i ruszył przed siebie.
-Iku zo. - powiedział i ruszył przed siebie.
Błękitnooka ruszyła za mężczyzna i przypomniała
sobie co chciał zrobić jej Orochimaru. Chciał wykorzystać jej energie do eksperymentów
jakie prowadził. Od tamtej nocy boi sie węży. Uratował ja Itachi i Hatake. Po złożeniu
raportu przez Kakashiego jeden z saninów musiał zostać wydalony z wioski.
Hokage chciał również jego śmierci. Również od tego wydarzenia miała małe
koszmary.
Oboje zaczęli być głodni. Mieli szczęście
ze znajdowali sie prawie u celu. Przez cala drogę nie odzywali się. Minął dzień
na tułaczce. Ciemnowłosej było to jak najbardziej nieważne. Do głowy dziewczyny
przedostał się cichy rechot. Odwróciła sie i zmarszczyła brwi. Zobaczyła
korytarz a na końcu te upiorne drzwi.
-Zrobiłaś to. Nie spodziewałem sie tego. - powiedział mężczyzna.
-Zrobiłaś to. Nie spodziewałem sie tego. - powiedział mężczyzna.
-Wiedziałam że tak zareagujesz.- prychnęła.
-Wiesz co to oznacza.
-Jestem morderca. Masz cos do tego? - prychnęła
ponownie.
-Zmieniłaś się. -zaśmiał się.
-I co z tego? Kobieta zmienna jest. -mruknęła.
-Ej dziewczyno obudź się! - usłyszała głos
czerwonowłosego.
Wróciła do rzeczywistości. Było ciemno,
a Sasori wyszedł ze swojej marionetki i trzymał ja za ramie. Mrugnęła kilka
razy i jej źrenice sie poszerzyły.
-Co ty robisz? -zapytała.
-Co to miało oznaczać? -zdziwił się.
-Nic ważnego. - Mruknęła i ruszyła
przodem.
Sasori zmarszczył brwi i wrócił do
swojej marionetki. Przez cała drogę zastanawiał sie co tam sie wydarzyło. Był
pewien ze ona z kimś rozmawiała. Dotarli do wioski. Ulice i mieszkańcy nie wyglądali
za ciekawie. Znaleźli hotel w którym czerwonowłosego bardzo dobrze znano i nie musiał
płacić. Dostali osobny pokój z czego dziewczyna sie ucieszyła. Nie zamierzała spędzić
nocy obok jakiegokolwiek zboczeńca. Musiała być również ostrożna. Została
zaprowadzona do pokoju przez małą dziewczynkę. Była być może córka gospodarza. Zamknęła
drzwi na klucz i uchyliła jedno okno. W pokoju panował lekki zaduch. Ściany były
pomalowane na jaśniejszy odcień brązu. Mebli było nie wiele. W pokoju również była
łazienka. Ściągła płaszcz i plecak. Schowała jeden Kunai pod podusze. Rozejrzała
sie dokładnie czy nie ma żadnej opcji aby ktoś jej nie podglądał. Usiadła na łóżku
i wzięła głęboki oddech. Miała dla siebie chwile spokoju. Jej chwile przerwało
pukanie do drzwi. Podeszła do nich niechętnie. Otwarła je lekko i spojrzała zdziwiona.
Przed nią stał Sasori z jedzeniem.
-Przyniosłem jedzenie. Zjesz ze mną? -Zapytał.
-Przyniosłem jedzenie. Zjesz ze mną? -Zapytał.
-Dobrze. -Powiedziała zdziwiona.
Oboje zasiedli przy nie dużym stole na
środku pokoju błękitnookiej. Yuki długo powstrzymywała się przed zaczęciem
posiłku. Sam nie wyglądał na zbytnio jadalny. Czerwonowłosy nie przejmował się smakiem ani niczym, miał
tylko zaspokoić głód. Sasori dalej myślał o tym co stało się przed wioską.
Zrozumiał że dziewczyna coś skrywa. Jedli dalej w milczeniu. Brązowooki
zakończył swój posiłek i spojrzał na dziewczynę. Ona również skończyła i
myślała o niebieskich migdałach.
-Co się wtedy stało. Mów. –powiedział.
-Nie ważne. –mruknęła.
-Powiedziałem „Mów”!- powiedział
głośniej.
Nastał moment ciszy. Ciemnowłosa
postanowiła powiedzieć prawdę, bo co ma do stracenia.
-Bijuu. –mruknęła.
-Który. –zapytał.
-Kira…
-…Sonzai – przerwał jej i dokończył za
nią.
-Tak. –powiedziała.
-Lider wie? –spojrzał jej w oczy.
-Pewnie tak. Jest w końcu liderem. –
powiedziała spokojnie.
-Okłamałaś go.
-Nie. Powiedziałam mu że wiem gdzie
znajduje się ten demon. Tyle. –mruknęła.
Błękitnooka sięgnęła po kubek z herbatą
i pociągnęła łyk.
-Ktoś jeszcze o nim wie?
-Tylko Sanini, Starszyzna i Kage.
Obecnie ty, Pain, Konan. –powiedziała odstawiając kubek.
-Tajemnica Konohy. Racja? –zapytał.
-Tak. Jednak nie chce mieć z tą cholerną
wioską nic wspólnego. –powiedziała odchodząc od stołu.
-Nienawidzisz jej? – zapytał.
Podparł się łokciami o blat stołu i
spojrzał na dziewczynę. Kąciki jego ust powędrowały ku górze. Bawiło go to.
Przyglądał się jak błękitnooka staje przy oknie i przygląda się nocnemu niebu.
Przez moment bacznie badał sylwetkę dziewczyny po czym. Pomyślał że jest
całkiem ładna.
-Może. Ale wiem że się jej brzydzę. –
zmarszczyła brwi.
Zapadła cisza. Yuki opuszkami palców
przejechała po zimnej szybie. Sasoriego denerwowała już ta cisza. Zabrał
naczynia i wyszedł. Dziewczyna położyła się na łóżko i długo wpatrywała się w
przestrzeń. Jej powieki stawały się coraz cięższe, aż w końcu zasnęła. Słyszała
miłe odgłosy. Niezwykle przyjemnie się poczuła. Na twarzy błękitnookiej pojawił
się uśmiech. Ciepły i miły. Jednak szybko zniknął. Zaczęła odczuwać strach i
przerażenie. Podniosła się gwałtownie. Cała drżała, była również cała
przepocona. Była dokładnie pewna że stało się coś złego. Okropnego.
Spojrzała na zewnątrz przez okno. Czuła koszmarny zaduch. Po całym ciele
przeszedł ją dreszcz. Jej źrenice poszerzyły się.
-Itachi … ? –szepnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz