-Spóźnił się sensei – powiedziałam.
-Wybacz, zabłądziłem na drodze życia –
tłumaczył się.
Westchnęłam ciężko zrezygnowana, wiedząc
że białowłosy ninja kłamie mnie w żywe oczy.
-To dlaczego miałam się zjawić tutaj? –
zapytałam.
-Jestem egzaminatorem – powiedział
jasno.
-Z tego co wiem, powinnam znajdować się
w drużynie trzyosobowej – powiedziałam
zdziwiona.
-Musieliśmy do ciebie wybrać tak zwane
„środki nadzwyczajne”, ponieważ twoja ilość chary i siła dorównuje Chuuninowi –
wyjaśnił.
Teraz poczułam się zdziwiona naprawdę
bardzo. Moje ciężkie treningi się opłaciły.
-Na czym będzie polegał „mój” egzamin? –
zapytałam.
-Twój cel, to zdobyć mój ochraniacz –
powiedział.
Wstałam z kamienia i przeciągnęłam się.
W tym czasie Ruki się obudził i przeciągnął.
-Jednakże, ja będę musiał odebrać ci
twój. Jeśli odbiorę ci twój, wracasz do akademii. Wszystko jasne, zaczynamy.
Szybko ruszył w moim kierunku. Był
strasznie szybki. Z ledwością udawało mi się unikać jego ataków zadawanymi
Kunaiami. Odciągnęłam go od futrzaka naprawdę daleko. Uśmiechnęłam się wrednie
i odskoczyłam do góry.
-Ruki, teraz! – krzyknęłam.
-Suiton: Kokuun no Jutsu! – krzyknął
zwierzak.
Jonin zdziwił się, czym jest ta lepka
czarna substancja.
-Katon: Endan no Jutsu! – krzyknęłam.
Z moich ust wydobyła sie kula ognia,
która z połączeniem jutsu kociaka spowodowała wybuch.
-Shimatta! – krzyknął sensei.
Dokładnie się rozejrzałam, czy nie
zaatakuje mnie ze wszystkich stron włącznie
spod ziemi. Dobyłam Kunai i zamknęłam oczy. Wsłuchiwałam się w odgłosy,
aby móc dobrze wycelować i zdobyć ochraniacz. Usłyszałam kroki i wycelowałam.
Otwarłam oczy i widziałam, że trafiłam doskonale w ochraniacz mężczyzny.
Przyłam go Kunaiem do drzewa. Szybko podeszłam i zabrałam go. Sensei wyszedł z
przeciwnej strony krzaków bez swojego ochraniacza. Zamykał lewe oko. Domyśliłam
się o co chodzi. Posiadał on Sharingan.
-Udało mi się? – zapytałam.
-Zdałaś, ale powiedz skąd wiesz co
znajduje się w moim lewym oku – spojrzała na mnie poważnie.
-To skomplikowane.
-Mów proszę – uśmiechnął się.
-Od dziecka posiadam sny opisujące
przeszłość albo przyszłość. Wczoraj widziałam, senseia i dwóch chłopaków nad
ciałem jakiejś ciemnowłosej dziewczyny … - przerwał mi ręką.
-Wystarczy. Teraz oddaj mi mój
ochraniacz i idziemy coś zjeść. Widziałaś twojego kota? – zapytał.
-Hę? O kurwa, Ruki! –krzyknęłam.
Z zarośli wybiegł upierdziuch i schował
się za mną. Zdziwiłam się. Pierwszy raz widziałam aby się czegoś aż tak
bał. Zaraz za nim wyłoniła się mała
dziewczynka, która trzymała w rączkach sukienkę dla jakiejś lalki. Wybuchłam
śmiechem, a wraz ze mną Kakashi.
-Chyba se jaja robisz, Ruki – nie
potrafiłam opanować śmiechu.
-No weź, ty nie wiesz jakie one są! –
sprzeciwił się.
-Wybacz dziewczynko, ale Ruki nie lubi
ubieranek. Musimy już iść więc do zobaczenia – pomachałam dziewczynce i
zabrałam kota.
Razem z Hatake udaliśmy się na Ramen. Podczas
drogi wyjawił mi nieco o chłopakach jakich widziałam. O 12 mam stać pod bramą
wioski, przygotowana do podróży do Suny. Resztę zdradzi mi Hiroshi Mizu, nowy
kapitan drużyny 13.
Skończyłam swój posiłek i odstawiłam pałeczki.
-Arigato, Ojii-san ! Ten pan płaci –
wskazałam na Jonina.
-Ej, poczekaj! – pokazałam mu czubek
języka.
***
Wróciłam do domu i wyjaśniłam rodzicom
sytuację. Matka była temu przeciwna, ale
ojciec wyraził się jasno. Idę i koniec. Wbiegłam do góry i zaczęłam pakować do
plecaka najpotrzebniejsze rzeczy. Przerwałam tą czynność i zorientowałam się,
że nie było ze mną futrzaka w Ichiraku Ramen. Spojrzałam pod łóżko i
uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
-Mitsukeru! –zaśmiałam się.
Pod łóżkiem znajdował się upierdziuch.
-Mise mono ja nai yo?* - powiedział.
-Zabrać ci coś? – zapytałam.
-Masz jeszcze dwie godziny, dlaczego się
tak śpieszysz? – zdziwił się.
-Chce pogadać z Naruto.
-Nic nie chce.
Założyłam plecak i wzięłam głęboki
oddech. Pożegnałam się z rodzicami i wyszłam z futrzakiem z domu. Przez moment
zastanawiałam się, gdzie znajduje się Naruto. Nie widziałam się z nim od
wczorajszego ranka. Uśmiechnęłam się od ucha do uch i wskoczyłam na wyższe
budynki. Niestety nie potrafiłam go zobaczyć. Zjawiliśmy się na terenie
Akademii. Znalazłam go. Był niezwykle przybity.
-Naruto-nii-san? – powiedziałam
spokojnie.
-Kasumi? Co się z tobą stało?! – zdziwił
się.
-E, ze mną nic. Jestem już Geninem i
wyruszam na misję – uśmiechnęłam się.
-To nie możliwe – powiedział.
-Wybacz, zajęło mi trochę szukanie
ciebie. Obiecuję ci że jak wrócę powalczmy – uśmiechnęłam się zachęcająco.
-Oi! – krzyknął.
-Bay – powiedziałam jednocześnie z
kotem.
Szybko skierował się w stronę bramy.
Tępo wybrałam odpowiednie aby się nie spóźnić. Jeśli Hiroshi Mizu jest podobny
do Hatake, to nie mam się czym martwić.
***
Znalazłam się pod bramą wioski. Jednak
się myliłam. Sensei Hiroshi Mizu był już obecny, a wraz z nim jeden chłopak.
Sensei miał dłuższe czarne włosy i niebieskie oczy. Miał na sobie standardowe
ubranie Jonina. Natomiast chłopak obok niego był raczej nietypowy. Miał
czerwone włosy, jak jakiś grzyb i czerwone oczy. Chociaż czerwień w jego oczach
wyglądała ślicznie i urzekająco. Oboje zlustrowali mnie wzrokiem.
-Ty jesteś? – zapytał sensei.
-Kasumi Ishi! – powiedziałam
entuzjastycznie.
-Jestem Hiroshi Mizu. Joninem
prowadzącym drużynę 13. –powiedział uśmiechając się ciepło.
-Jestem Renji Akega, miło mi cię poznać
– podszedł do mnie i ukłonił się.
-Mi również miło, liczę również na
owocną współpracę – ukłoniłam się.
-Hę? Powinna pojawić się jeszcze jedna
osoba – zdziwił się sensei.
-Tak, Natsu ale on zawsze się spóźnia –
powiedział Renji wzruszając ramionami.
-Tak, tak ale miał się pojawić ktoś o
imieniu Ruki – pomyślał sensei.
-A no, Hiroshi-sensei, Ruki to kot –
powiedziałam i wskazałam na futrzaka.
-A mój błąd, mój błąd – podrapał się nerwowo
w tył głowy.
Nie musieliśmy długo czekać, chłopak o
marchewkowych włosach pojawił się cały zdyszany. Trochę się uśmiałam na jego
widok. Jego włosy stały komicznie, jakbym widziała Naruto.
-Przepraszam za spóźnienie, sensei! –
krzyknął i ukłonił się.
-No to są już wszyscy, więc wyruszamy –
powiedział i uśmiechnął się.
Do mojej głowy wleciała mała myśl aby
zedrzeć mu ten uśmieszek.
-Kasumi, opanuj się – powiedział
futrzak.
-Wari, wari – powiedziałam zrezygnowana.
Uśmiechnęłam się i podeszłam do chłopaka,
który dopiero przybył.
-Hej jestem Kasumi, miło mi cię znowu
widzieć i liczę na owocną współpracę – ukłoniłam się.
-To ty byłaś wczoraj w lesie?! –zdziwił
się.
-Yop! – przytaknęłam.
-To ty chcesz rozpierdolić ten świat
patykiem – wybuchł śmiechem.
-Tak, tak powiedziałam to do żartów –
zaśmiałam się.
-Jestem Natsu Higurashy. Cała
przyjemność po mojej stronie i również liczę na owocną współpracę – podał mi
dłoń.
Uścisnęłam jego dłoń i spojrzałam mu w
oczy. Mógłby poprawić te stojące włosy ale co ja będę mówić.
-Powiedz mu to – szturchnął mnie
futrzak.
-Ale co? – zdziwił się Natsu.
Wyciągnęłam z torby lusterko i pokazałam
mu jego odbicie. Na jego twarzy pojawiła się panika, a następnie zmienił
zachowanie.
-Dlaczego żmijo mi wcześniej tego nie pokazałaś
?! – wycedził w moją stronę.
-Chciałam być miła, marchewko! –
prychnęłam.
-Hej, może ochłoniecie? – powiedział Renji
uśmiechając się pocieszającą.
-Zamknij się grzybie! – krzyknęliśmy jednocześnie.
Spojrzałam na Natsu i uśmiechnęłam się.
Na jego twarzy również pojawił się uśmiech. Po chwili oboje się roześmialiśmy.
Niestety mój napad śmiechu zatrzymało ukłucie w lewej nodze, tuż koło kostki. Spojrzałam
na nią i zmarszczyłam brwi.
-Co ty sobie wyobrażasz, upierdziuchu!-
krzyknęłam.
-Wystarczy tego, Kasumi- powiedział
futrzak.
Westchnęłam ciężko i spoważniałam.
-No, możemy wyruszać – powiedział sensei.
-Hai – przytaknęliśmy wszyscy.
Po przytaknięciu, wyruszyliśmy.
***
Minęła godzina, druga, trzecia. Miałam
dosyć tej wędrówki, a szczególnie przez nasze tępo. Misja była poważna. Bardzo
poważna. W głębi duszy cieszyłam się, że moja pierwsza misja będzie aż tak
poważna. Jednak przez swój rozsądek, odczuwałam strach. Naszą misją jest
zaatakowanie młodej Kunoichi Suny. Dlaczego? Nie pytałam. Chociaż wiem, że Ruki
dobrze o tym wie. Jak na upierdziucha jest całkiem pożyteczny. Jednakże,
istnieje umowa między mną a futrzakiem. Umowa polega tym, że on nie będzie
czytał w moich myślach, a ja daje mu czas wolny. Wiem głupie, ale przynajmniej
nie zatruwa mi jeszcze bardziej życia. Dotarliśmy do wioski Piasku, kiedy
zbliżało się już popołudnie. Przy bramie wioski spotkaliśmy my Kazekage.
Wszyscy ukłoniliśmy się.
-Drużyna trzynasta z Konohy? –
powiedział Hokage.
-Tak, jestem Hiroshi Mizu kapitan
drużyny 13. – powiedział sensei.
-Wytłumacz im wszystko i proszę za mną –
powiedział przywódca wioski.
Sensei przez dłuższą chwilę rozmawiał tylko
z Akegą. Potem podszedł do nas i uśmiechną się.
-Waszym zadaniem jest zaatakowanie
Kunoichi o długich czerwonych włosach. Tylko tyle – powiedział.
-Gdzie ona się znajduje? – zapytał Natsu.
-Na polu treningowym, w tamtą stronę –
powiedział Kazekage - Mizu-sensei, pan pozwoli ze mną – dokończył.
Przytaknęliśmy i od razu, bez chwili
czekania wyruszyliśmy. Droga nie trwała długo. Nie licząc, że przez
pomarańczowowłosego zgubiliśmy się. Dotarliśmy. Jednakże, w mojej głowie
błądziło jedno pytanie.
-Dlaczego nie zaatakujemy z ukrycia? –
powiedziałam zdziwiona.
-Sensei powiedział, że mamy zaatakować
jawnie – powiedział – Zostawimy Cię z nią jeśli nie będzie sama – dokończył.
-Dobrze, dobrze – powiedziałam lekceważąco.
Naszym oczą ukazała się dwójka Shinobi z
Suny. Przy dziewczynie był jeszcze jeden chłopak. Brązowe włosy, ciemne oczy.
Natomiast dziewczyna wyglądała poczęcie jak Naruto tylko, że miała czerwone włosy.
-Kasumi, zaczynasz – powiedział czerwonowłosy.
-Dlaczego ja grzybie?! – zezłościłam się.
-Tak powiedział Hiroshi-sensei –
powiedział krótko.
-Przestań żmijo. W końcu masz to czego
chciałaś. Poważną misję – powiedział kot.
Naszą rozmowę przerwała dziewczyna, dziwią
się, że mój kociak gada. Chciało mi się śmiać.
-Tak, jestem gadającym kotem, a ty
ześwirowałeś – powiedział.
-Przestań! To, że nabrałeś Naruto nie
oznacza że nabierzesz każdego – nadepnęłam mu na ogon.
-Żmija.
-Upierdziuch.
Mierzyłam się wzrokiem ze zwierzęciem. Kątem
oka dostrzegłam pędzącego w moją stronę chłopaka.
-Katon: Housenka no Jutsu! – krzyknęłam.
Z moich ust wydobył się płomień, który z
czasem zaczął przygasać. Odsłonił on lecącą w ich stronę Shurikeny. Uniknęła
ich bez trudu. Zatrzymała się na moment, zdawało mi się, że zaczęła myśleć nad
czymś ważnym. Przez chwilę przekomarzała się z moim zwierzakiem.
-
Też nie wiedziałam, że mam rodzinę. Cała Konoha mnie okłamała! Hokage mnie
okłamał! Wszyscy! - wykrzyknęła - Przenieśli mnie tu… A z resztą, co ja będę
gadać, i tak mi nikt nie uwierzy.
Wstrząsnęło mną. Czułam żal, współczucie
i chyba rozczarowanie. Otrząsnęłam się szybko aby uniknąć jej ataku. Mrugnęłam
kilka razy by odciąć się od tych myśli.
- Jeśli to ty jesteś tą dziewczynką, co
dwanaście lat temu przenieśli z Konohy do Suny.. Niemożliwe - powiedział Ruki.
- Co jest niemożliwe!? Pogubiłam się
już! Zacznij coś gadać, ty upierdziuchu, no! – krzyknęłam.
Olał mnie.
Futrzak podbiegł do niej i zaatakował ją
wodnym Jutsu. Wpadła do małego tornada wodnego. Nie zadaje to wielu obrażeń ale
jednak zadało. Kiedy ustąpiło, szybko się otrząsnęła.
-Czego ode mnie chcecie?! – krzyknęła.
-Nie wiem, sensei mi kazał z Tobą
walczyć. A ty Ruki wiesz coś na ten temat? – spojrzałam na zwierze.
-Nie, nic mi nie wiadomo –powiedział
jasno - Ale chyba się domyślam.
Ruszyłyśmy w swoją stronę prawie
jednocześnie. Obie atakowałyśmy się przez jakiś czas Kunaiami i jakimiś Jutsu.
Zauważyłam, że w jej oczach pojawiło się coś dziwnego. A dokładnie Kekkei
Genkai. Rinnegan. Kiedy zderzyłyśmy się ze sobą, poczułam się jakoś dziwnie,
przepełniona energią.
-Dlaczego ty posiadasz Sharingan' a?!
–krzyknęła.
-Nani? – zdziwiłam się – Ruki, to
prawda?
Kot przypatrzył mi się, po czym
powiedział:
-Tak.
-Zwijamy się – powiedziałam, po czym
oboje zniknęliśmy w kłębie dymu.
***
Nawet nie wiedziałam kiedy zapadł zmrok.
Znalazłam się gdzieś we wiosce. Byłam zrozpaczona, zdziwiona, oszukana, smutna,
zdołowana i wściekła.
-Ruki. O co w tym chodzi? Dlaczego
Sharingan a nie Shinjitsu! – krzyknęłam do zwierzaka.
-Nie wiem. Sam tego nie rozumiem –
powiedział.
-To nie możliwe – złapałam się za głowę.
-Spokojnie opanuj się – uspokajał mnie.
-Nie uspokoję się. Znasz mnie! –dalej mówiłam
podniesionym tonem.
Westchnęłam ciężko. Usłyszałam kroki i
odwróciłam się w ich stronę. Moim oczą ukazał się sensei.
-Sensei, ja … - zaczęłam.
-W porządku zadanie wykonane pomyślnie –
powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Dlaczego ja posiadam Sharingana!? –
powiedziałam głośno – Proszę pozwól mi wrócić do rodziców abym to rozwiązała.
Błagam – wyjęczałam.
-To
nie możliwe, ale pośle wiadomość. Teraz opanuj się – przytulił mnie i pozwolił
mi się wypłakać.
Obecnie byłam mieszanką wybuchową. Jestem
osobą, która nie za bardzo radzi sobie z taką ilością negatywnej energii. Zaczęłam
płakać jak małe dziecko.
~Pozdrawiam~Uruha~
~*~
No to mamy rozdział 2. Niestety. Mam zagrożenie z Matematyki i muszę chodzić na zajęcia dodatkowe i zdać z WOS-u sprawdzian. ( Tak byłam na tyle mądra, że nie miałam żadnej oceny z WOS-u). Chcę podciągnąć sobie oceny aby moja średnia nie wyglądała aż tak bardzo koszmarnie. Dlatego postanowiłam: Nie zawieszam bloga, tylko następna notka pojawi się dopiero pod koniec Czerwca.Przepraszam, ale tak to wyszło. Więc do następnej notki!
~Pozdrawiam~Uruha~
Super rozdział. Jestem ciekawa dlaczego Kasumi posiada Sharingana. Mam nadzieje, że za tym kryje się coś większego ;D
OdpowiedzUsuńRozdział długi i bardzo ciekawy :)
OdpowiedzUsuńPrzez całe opowiadanie zastanawia mnie to dlaczego Kasumi posiada Sharingana? Mama nadzieje, ze odpowiedź dostanę w kolejnych Rozdziałach :)