piątek, 1 marca 2013

Unowned Demon Rozdział 4 "Jestem Mordercą"

-Zrozumiałaś? -Powiedział czerwonowłosy.
-Hai, Sasori-sama! -Przytaknęła.
Mężczyzna schował sie w większej marionetce. Wyglądała na bardzo rzeczywistą, każda części była idealnie wykonana i można było go pomylić z człowiekiem. Głos Mistrza Sasoriego zmienił się. Był dużo niższy i trochę upiorny. Dziewczyna ściągnęła swój płaszcz odsłaniając ubranie. Czarna bluzka z długim rękawem. Z tylu widniał znak klanu Ishi. Na swój sposób znak przypominał skrzydło. Jednak nie ptaka, raczej anioła. Z okrągłym zakończeniem trzeciego skrzydła. Czerne krótkie spodenki. Na prawej nodze znajdowało sie pudełeczko z Kunai i Shurikenami. Na pasie znajdowała sie katana. Czarna, cieka i długa. Wyciągnęła miecz prezentując ostrze baz najmniejszej skazy. Ostatnio użyła ostrza kilka nocy temu. W walce z Itachim. Minęło prawie 5 dni od tego wydarzenia. W ostrzu odbijały sie błękitne oczy Yuki. Przystawiła sobie je delikatnie do czoła i zamknęła oczy. Wzięła głęboki oddech i otwarła oczy. Niebo zmieniło swoja barwę na krwista czerwień. Tej nocy ma się odbyć rzeź.
Zgodnie z planem, Sasori miał odwrócić uwagę ludzi znajdujących sie w świątyni. Miał ruszyć od tylnej części. Zadaniem dziewczyny było przemknąć sie do miejsca gdzie znajdował się zwój. Gdyby ktokolwiek stanął jej na drodze miała go wyeliminować. Zapadł juz mrok. Błękitnooka wchodziła po wielkich schodach prowadzących  na górę. Zaczęła słyszeć krzyki i jęki. Nie przejmowała się tym, szła dalej przed siebie. Wszyscy ludzie uciekali. Zwyczajni ludzie. Przez moment zastanowiła sie gdzie może znajdować się ten zwój. Zaczepiła jednego człowieka.
-Gdzie jest kapłan?- zapytała.
-W głównej świątyni! -wrzasnął mężczyzna i uciekł.
Ciemnowłosa przedostała się dachami do głównej świątyni. Nie wiedziała w jaki sposób Mistrz Sasori odwraca uwagę ludzi. Zeskoczyła tuż obok ostatniej budowli. Była największa ze wszystkich. Powoli weszła do środka i schowała sie w cieniu. Przy ołtarzu znajdował sie starszy mężczyzna. Modlił się. Yuki przemknęła się powoli bliżej starca. Shinjitsu - mruknęła. Usłyszała tysiąc nie ważnych rzeczy. W końcu natrafiła na tą jedną. Właśnie o tę o którą chodziło. Trochę dziwne miejsce na zwój, ale to było nie istotne. Wyciągnęła katanę i poderznęła Kaplanowi gardło. Stało sie to tak szybko ze starzec nawet nie drgnął. Nie poczuł nawet zimnego ostrza. Mężczyzna upadł bezwładnie na ziemie i zaczął się wykrwawiać. Zwój znajdował się w paszczy głównej rzeźby. A ową rzeźbą był smok. Zjawiła sie przy nim w sekundę. Tylko spojrzała na niego i widziała położenie zwoju. Znajdował sie pod jego językiem. Wyciągnęła go i schowała pod bluzę. Zadanie wykonane - pomyślała.
-Co do cholery wyprawiasz?! -wrzasnął ktoś zza placów dziewczyny.
Dookoła Kunoichi znalazło sie wiele mnichów. Gotowych do walki. Rzuciło się na dziewczynę. Yuki uśmiechnęła sie wrednie i wyszeptała "Raiton". W mniej niż sekundę poderżnęła wszystkim gardła. Jej szybkość prawie dorównywała 4 Hokage. Miniato. Krew trysnęła z szyi mężczyzn i opadli bezwładnie na ziemie. Ze wszystkich ciał zaczęła wypływać krew. Ciemnowłosa spojrzała na nich pod innym katem i przymknęła oczy. Usłyszała za sobą czyjeś stąpanie. Mistrz Sasori pojawił się w swojej marionetce. Jego głos trochę przeraził dziewczynę. Jednak ona była całkiem poważna. Nie obchodziło ją, w jaki sposób Sasori odwrócił ich uwagę.
-Zwijamy się. Nie długo zjawia się tu Shinobi. –powiedział.
-Hai, Sasori-sama!
Oboje zniknęli. Znaleźli sie w lesie. Dokładnie w miejscu gdzie rozmawiali o planie. Yuki założyła swój plecak a następnie płaszcz i kaptur. Spojrzenie mężczyzny w marionetce było poważne i pewne siebie.
-Wykonałaś zadnie, nieprawdaż. –stwierdził.
-Hai.- sięgnęła pod bluzę i wyciągnęła zwój.
-Doskonale. -mruknął- Nie zawahałaś sie zabić. Naprawdę jesteś doskonała Kunoichi jak na twój wiek.
-Dziękuje. To ważne dla mnie usłyszeć cos takiego od pana. -skłoniła sie lekko.
-Wystarczy. Wyruszamy. Mamy dwa dni żeby dostać sie do miejsca spotkania.
-Znając życie będą tam wszyscy członkowie organizacji.
-Tak. Tylko uważaj na Hidana. Jest porywczy i zaborczy.
-Zrozumiałam.
-Zatrzymamy sie dopiero w "Mieście Wilków". Każdy potrzebuje odpocząć.
-Dobrze.
Ruszyli w jednym kierunku. Szli powoli, gdyż Sasori w marionetce poruszał sie nie za szybko. Wioska Wilków znajduje sie na ziemi niczyjej. Grasuje tam wielu kryminalistów. Kage pozwalają im mieszkać w takiej dziurze. Jednak coraz częściej stamtąd pochodzą najemnicy. Niebo zaczęło sie rozjaśniać. Świtało. Ciemnowłosa nie czuła zmęczenia. Do wioski prowadziła prosta droga. W głowie brązowookiego znajdowało sie kilka pytań do dziewczyny. Jednak powstrzymał sie od nich. Yuki odezwała sie nagle co zdziwiło i mężczyznę oraz ja samą.
-Orochimaru należy do organizacji, prawda? -zatrzymała się.
-Tak. Jest on nie do wytrzymania.- powiedział Sasori.
-Nie cierpię węży. -mruknęła niechętnie.
-Jednak cos czuje ze długo nie zabawi.- oznajmił.
-Rozumiem.
-Iku zo. - powiedział i ruszył przed siebie.
Błękitnooka ruszyła za mężczyzna i przypomniała sobie co chciał zrobić jej Orochimaru. Chciał wykorzystać jej energie do eksperymentów jakie prowadził. Od tamtej nocy boi sie węży. Uratował ja Itachi i Hatake. Po złożeniu raportu przez Kakashiego jeden z saninów musiał zostać wydalony z wioski. Hokage chciał również jego śmierci. Również od tego wydarzenia miała małe koszmary.
Oboje zaczęli być głodni. Mieli szczęście ze znajdowali sie prawie u celu. Przez cala drogę nie odzywali się. Minął dzień na tułaczce. Ciemnowłosej było to jak najbardziej nieważne. Do głowy dziewczyny przedostał się cichy rechot. Odwróciła sie i zmarszczyła brwi. Zobaczyła korytarz a na końcu te upiorne drzwi.
-Zrobiłaś to. Nie spodziewałem sie tego. - powiedział mężczyzna.
-Wiedziałam że tak zareagujesz.- prychnęła.
-Wiesz co to oznacza.
-Jestem morderca. Masz cos do tego? - prychnęła ponownie.
-Zmieniłaś się. -zaśmiał się.
-I co z tego? Kobieta zmienna jest. -mruknęła.
-Ej dziewczyno obudź się! - usłyszała głos czerwonowłosego.
Wróciła do rzeczywistości. Było ciemno, a Sasori wyszedł ze swojej marionetki i trzymał ja za ramie. Mrugnęła kilka razy i jej źrenice sie poszerzyły.
-Co ty robisz? -zapytała.
-Co to miało oznaczać? -zdziwił się.
-Nic ważnego. - Mruknęła i ruszyła przodem.
Sasori zmarszczył brwi i wrócił do swojej marionetki. Przez cała drogę zastanawiał sie co tam sie wydarzyło. Był pewien ze ona z kimś rozmawiała. Dotarli do wioski. Ulice i mieszkańcy nie wyglądali za ciekawie. Znaleźli hotel w którym czerwonowłosego bardzo dobrze znano i nie musiał płacić. Dostali osobny pokój z czego dziewczyna sie ucieszyła. Nie zamierzała spędzić nocy obok jakiegokolwiek zboczeńca. Musiała być również ostrożna. Została zaprowadzona do pokoju przez małą dziewczynkę. Była być może córka gospodarza. Zamknęła drzwi na klucz i uchyliła jedno okno. W pokoju panował lekki zaduch. Ściany były pomalowane na jaśniejszy odcień brązu. Mebli było nie wiele. W pokoju również była łazienka. Ściągła płaszcz i plecak. Schowała jeden Kunai pod podusze. Rozejrzała sie dokładnie czy nie ma żadnej opcji aby ktoś jej nie podglądał. Usiadła na łóżku i wzięła głęboki oddech. Miała dla siebie chwile spokoju. Jej chwile przerwało pukanie do drzwi. Podeszła do nich niechętnie. Otwarła je lekko i spojrzała zdziwiona. Przed nią stał Sasori z jedzeniem.
-Przyniosłem jedzenie. Zjesz ze mną? -Zapytał.
-Dobrze. -Powiedziała zdziwiona.
Oboje zasiedli przy nie dużym stole na środku pokoju błękitnookiej. Yuki długo powstrzymywała się przed zaczęciem posiłku. Sam nie wyglądał na zbytnio jadalny. Czerwonowłosy  nie przejmował się smakiem ani niczym, miał tylko zaspokoić głód. Sasori dalej myślał o tym co stało się przed wioską. Zrozumiał że dziewczyna coś skrywa. Jedli dalej w milczeniu. Brązowooki zakończył swój posiłek i spojrzał na dziewczynę. Ona również skończyła i myślała o niebieskich migdałach.
-Co się wtedy stało. Mów. –powiedział.
-Nie ważne. –mruknęła.
-Powiedziałem „Mów”!- powiedział głośniej.
Nastał moment ciszy. Ciemnowłosa postanowiła powiedzieć prawdę, bo co ma do stracenia.
-Bijuu. –mruknęła.
-Który. –zapytał.
-Kira…
-…Sonzai – przerwał jej i dokończył za nią.
-Tak. –powiedziała.
-Lider wie? –spojrzał jej w oczy.
-Pewnie tak. Jest w końcu liderem. – powiedziała spokojnie.
-Okłamałaś go.
-Nie. Powiedziałam mu że wiem gdzie znajduje się ten demon. Tyle. –mruknęła.
Błękitnooka sięgnęła po kubek z herbatą i pociągnęła łyk.
-Ktoś jeszcze o nim wie?
-Tylko Sanini, Starszyzna i Kage. Obecnie ty, Pain, Konan. –powiedziała odstawiając kubek.
-Tajemnica Konohy. Racja? –zapytał.
-Tak. Jednak nie chce mieć z tą cholerną wioską nic wspólnego. –powiedziała odchodząc od stołu.
-Nienawidzisz jej? – zapytał.
Podparł się łokciami o blat stołu i spojrzał na dziewczynę. Kąciki jego ust powędrowały ku górze. Bawiło go to. Przyglądał się jak błękitnooka staje przy oknie i przygląda się nocnemu niebu. Przez moment bacznie badał sylwetkę dziewczyny po czym. Pomyślał że jest całkiem ładna.
-Może. Ale wiem że się jej brzydzę. – zmarszczyła brwi.
Zapadła cisza. Yuki opuszkami palców przejechała po zimnej szybie. Sasoriego denerwowała już ta cisza. Zabrał naczynia i wyszedł. Dziewczyna położyła się na łóżko i długo wpatrywała się w przestrzeń. Jej powieki stawały się coraz cięższe, aż w końcu zasnęła. Słyszała miłe odgłosy. Niezwykle przyjemnie się poczuła. Na twarzy błękitnookiej pojawił się uśmiech. Ciepły i miły. Jednak szybko zniknął. Zaczęła odczuwać strach i przerażenie. Podniosła się gwałtownie. Cała drżała, była również cała przepocona. Była dokładnie pewna że stało się coś złego.  Okropnego.  Spojrzała na zewnątrz przez okno. Czuła koszmarny zaduch. Po całym ciele przeszedł ją dreszcz. Jej źrenice poszerzyły się.

-Itachi … ? –szepnęła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy